niedziela, 24 sierpnia 2014

Spacerkiem po stolicy Zakynthos

Do stolicy Zakynthos (która nosi taką samą nazwę jak sama wyspa; obie też bywają zwane Zante) po raz pierwszy trafiliśmy, wybierając się w rejs dookoła wyspy, który rozpoczynał się w porcie w stolicy.



Mimo że widzieliśmy niewiele, głównie z okien autobusu, który wiózł nas do portu (zresztą największego na wyspie), spodobało nam się to miasto. Wiedzieliśmy, że jeszcze tu wrócimy. Jak się później okazało - wróciliśmy nie raz.

Kiedy wynajęliśmy Kię Picanto naszym pierwszym celem była właśnie stolica. Z Kalamaki podróż zajęła nam kilkanaście minut.

Przez wieki wyspa Zakinthos przechodziła z rąk do rąk, ulegając wpływom  różnych państw. Dopiero 21 maja 1864 r. została wciągnięta na Zamku Zakynthos grecka flaga i od tej pory wyspa połączyła się z Grecją. 
Wśród wielu wpływów, w architekturze wyłania się wenecki jako najwyraźniejszy. Pomimo zniszczeń podczas trzęsień ziemi obecne są, wprawdzie skromne, ale jednak, pozostałości kultury weneckiej. Wyspa została niemal doszczętnie zniszczona przez największe trzęsienie ziemi w 1953 r. i następujący po nim pożar. Po tymże kataklizmie w stolicy ostały się podobno tylko 3 budynki. Całe więc miasto było odbudowywane. 

Zante ciągnie się wzdłuż wybrzeża i portu. Jest urocze.


Nasz spacer rozpoczęliśmy wzdłuż najbardziej ruchliwej ulicy miasta - dawnej Strata Marina.















tu można kupić świeże rybki:









przy ulicy możemy znaleźć też mały wysłużony publiczny plac zabaw - dla rodzin z dziećmi - mus:


.





Następnie zaczęliśmy trochę kluczyć po różnych uliczkach i placach w poszukiwaniu kościoła św. Marka, do którego chcieliśmy się wybrać na Mszę św. (jedyny kościół na wyspie, gdzie odbywają się msze rzymskokatolickie). Nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie mamy szukać, więc trochę błądziliśmy, przy okazji chłonąc klimat uliczek miasta, które bynajmniej nie wygląda na STOLICĘ, lecz na niewielkie miasteczko portowe.










 



Poniżej m.in. kościół św. Faneromeni, na który trafiliśmy podczas spaceru, wybudowany w XV w. i zniszczony podczas trzęsienia ziemi, tzn. ostała się jedynie dzwonnica oraz malowidła ścienne, przechowywane obecnie w Muzeum Sztuki Bizantyjskiej. Kościół został odrestaurowany wg wcześniejszego wzoru. Warto dodać, że kiedyś uznawany był za jedną z najpiękniejszych greckich świątyń.  












Wreszcie znaleźliśmy skromny kościół św. Marka przy placu - także św. Marka.






Z kościołem tym historia była taka, że kiedy w niedzielę wybraliśmy się na Mszę (przewodniczka powiedziała nam, że rozpoczyna się o 19.00, jednak na drzwiach przeczytaliśmy, że o 19.30), zamknięto nam przed nosem wejście, wystawiając kartkę, że Msza rozpocznie się o 20.00. Zaczęła się jednak chyba dopiero koło 20.30, gdyż - jak się okazało - ksiądz odprawiający ją musiał dopłynąć z Kefalonii... Jako że jest to kościół tylko dla turystów, ponieważ na Zakynthos nie ma wyznania rzymskokatolickiego, księża dopływają na wyspę z sąsiednich wysp lub z Grecji kontynentalnej.
Ksiądz celebrans zapytał wpierw zgromadzonych z jakich przyjechali krajów, po czym postanowił prowadzić ceremonię w języku angielskim i ...greckim. Rozdano nam kartki z pieśniami i próbowaliśmy przeżyć Mszę, która odbywała się dość długo, w efekcie czego z kościoła wyszliśmy chyba ok. 21.30, wykończeni bieganiem za naszą niezwykle wtedy wymęczoną i pobudzoną zarazem córką... Ona tak ma - im jest bardziej zmęczona, tym bardziej energiczna. Nie zapada w takiej sytuacji w sen, jak większość dzieci, niestety...

A poniżej kościół św. Marka z perspektywy pizzerii-restauracji Venetsiana, ulokowanej także przy placu św. Marka, do której kilka razy wstępowaliśmy na szklaneczkę czegoś dobrego, kiedy bywaliśmy w stolicy. Przed knajpką stał zawsze miły pan - chyba właściciel i, upewniwszy się, że ma do czynienia z Polakami, witał nas i zagadywał po polsku. Zaglądaliśmy akurat tam dlatego, że przy restauracji znajdowały się różne dziwne kolorowe chińskie karuzele czy samochody, którymi można było "pojeździć" za 1 euro. To miało pozwolić nam na w miarę spokojne wypicie piwka czy kawy. Nawet działało. Córka właziła na co się dało a my, mając ją na oku, mogliśmy chwilkę odpocząć. 







Kwiatek od właściciela restauracji :)



Plac św. Marka jest bardzo urokliwy. Bywali na nim arystokraci w czasach, gdy na wyspie byli jeszcze "archonci" i "popolare". Możemy tu znaleźć m.in. Muzeum Solomosa, z przeróżnymi przedmiotami dotyczącymi poety, a oprócz tego sympatyczne tawerny i sklepiki z pamiątkami. Oko można też nacieszyć architekturą budynków z weneckim arkadami, które stanowią świetne schronienie podczas panujących tu latem upałów. 



Od placu tego odchodzi deptak Alexandrou Roma, przy którym znajduje się pasaż handlowy - raj dla miłośników zakupów. Nabyliśmy w nim pamiątki z wyspy, a nawet oryginalną sukienkę dla mnie :)











Przy ulicy Alexandrou Roma zobaczyć można również stolik, przy którym zasiadają starsi Grecy, grając w bodaj najpopularniejszą tutaj grę planszową, zwaną TAVLI.




Z placu można przejść jedną z uliczek do okazałego placu im. Dionizosa Solomosa - miejsca, w którym kiedyś było morze, stopniowo zasypywanego w celu poszerzenia miasta. Obszerny - największy na Zakynthos, ładny plac, na którym znajdziemy m.in. posąg Solomosa – greckiego poety i zarazem twórcy poematu Hymn do wolności - późniejszego greckiego hymnu narodowego. Solomos tworząc używał greckiego języka mówionego, który nadał kształt współczesnemu językowi greckiemu.


Wokół placu znajdują się urzędy publiczne i muzea

                         


Można tu także zobaczyć Pomnik Ugo Foskolosa - urodzonego na Zakynthos narodowego poety włoskiego.
Przy placu mieści się również Muzeum Sztuki Bizantyjskiej, zbudowane po trzęsieniu ziemi, które miało miejsce w 1953 r., gdzie można obejrzeć cenne dzieła sztuki jońskiej i kreteńskiej, ikony i inne eksponaty pochodzące ze zniszczonych podczas trzęsienia ziemi kościołów i klasztorów. W muzeum znajduje się również makieta przedstawiająca miasto sprzed zniszczenia wyspy.
Znajdziemy tu też bibliotekę miejską z galerią przedstawiającą wyspę sprzed trzęsienia ziemi, centrum kulturalne i kino.
Najcenniejszym zabytkiem przy placu jest XVI-wieczny kościół Agios Nikolaos tou Molou, czyli św. Mikołaja, który przetrwał kataklizm, wraz z dzwonnicą. Jest to jedyny wenecki budynek, który ostał się po trzęsieniach ziemi i pożarze. Został on wzniesiony przez marynarzy. Można w nim zobaczyć szaty liturgiczne patrona wyspy, który w kościele tym służył.
Przy placu znajduje się również rzeźba „Statua Wolności”.

Poniżej kościółek św. Mikołaja i jeszcze kilka zdjęć placu Solomosa:




 







Oczywiście, będąc w stolicy, nie godzi się pominąć Kościoła św. Dionizosa, który znajduje się na południowym krańcu miasta. Św. Dionizos jest wszak patronem wyspy. Świątynia ta, obok kościoła św. Mikołaja, przetrwała kataklizmy, nawiedzające miasto.
Kościół ten to piękna świątynia, z bogato zdobionym wnętrzem. Uwagę w nim przykuwa złota trumna, w której złożone są relikwie św. Dionizosa (jak nam powiedziała przewodniczka, szczątki są czasami odkrywane i wierni mogą całować Świętego po stopach!, a dokładnie obcałowywać jego papucie, które corocznie wymienia się...). My nie trafiliśmy jednak na odkryte ciało zmarłego.
Bardzo rzuca się w oczy kult Dionizosa, którego trumna jest głaskana i całowana przez wiernych, obchodzących ją często dookoła i czyniących przy tym wielokrotnie znak krzyża. Podobno mieszkańcy wyspy pielgrzymują tutaj tłumnie, szczególnie 17 grudnia (w rocznicę śmierci Dionizosa zmarłego w 1624 r. w Strofades) oraz 24 sierpnia (w rocznicę przeniesienia jego szczątków do stolicy w 1716 r.), celebrując te daty poprzez organizację wielkich imprez ku czci Świętego.
W świątyni należy pamiętać, aby zadbać o strój osłaniający całe ciało, gdyż mimo że nie byłam ubrana „plażowo” otrzymałam od duchownego dużą chustę, aby się nią okryć.
Mimo że jestem katoliczką i lubię kościoły, w tym konkretnie czułam się nieco dziwnie. Panuje tam klimat dostojeństwa i jakby grozy… Ale to moje subiektywne odczucie.

W świątyni znajduje się muzeum, w którym zgromadzono kolekcję rękopisów i ikon.
Przy kościele znajduje się okazała, wyróżniająca się architektonicznie, dzwonnica wg tego samego projektu, co dzwonnica św. Marka w Wenecji! 
A tak swoją drogą - wie ktoś czy można zamieszczać w internecie zdjęcia z wnętrza kościoła?






W tle widać wieżę przy kościele św. Dionizosa


Stragan w pobliżu kościoła z dewocjonaliami, a szczególnie z ikonami przedstawiającymi patrona wyspy



Istnieje też możliwość oglądnięcia stolicy wraz z okolicą ze wzgórza Bohali (z kościołem św. Jerzego, gdzie znajduje się też wenecki zamek), na które można się wspiąć (my ze względu na straszliwe upały i niezwykle żywą 2,5-latkę przy boku nie zrobiliśmy tego) - podobno widok na miasto i morze jest wspaniały. Na wzgórzu zaś jest zielono, a rośliny dają tak bardzo pożądany w upalne dni cień.
Trochę wyżej od punktu widokowego znajdują się ruiny weneckiej twierdzy, które można zwiedzać.

W stolicy wyspy każdy może znaleźć coś dla siebie. Jest to zarówno dobre miejsce do leniwych spacerów (sporo zieleni, sympatyczne wąskie uliczki i szerokie place), jak i zakupów (od świeżych ryb poprzez tutejsze słodycze, oliwy, mydła, przedmioty z żółwiem w tle, ikony, dewocjonalia związane głównie z kultem św. Dionizosa, aż po tekstylia), a także zabawy (tawerny i dyskoteki) czy kultu religijnego.

Niestety, trzęsienia ziemi, które nawiedziły wyspę oraz pożary po nich występujące spowodowały, że – w porównaniu do stolic innych wysp - wielu śladów historii tu nie znajdziemy, choć myślę, że jak na wyprawę z dzieckiem, którego wszędzie pełno, miejsc tych jest w sam raz lub nawet zbyt wiele… :)

A na koniec - kilka wybranych zdjęć niedzielnej parady, którą udało nam się zobaczyć przy ulicy Alexandrou Roma i placu św. Marka. Tzw. Giostra jest organizowana przez stowarzyszenie "Giostra di Zante", dwa razy w roku: w dniu św. Jerzego i w weekend zesłania Ducha Świętego. Zwyczaj, mający swoje korzenie w weneckiej okupacji, został wskrzeszony zaledwie kilka lat temu. Samej walki rycerzy na koniach, czyli najważniejszej bodaj części tego święta niestety nie widzieliśmy, gdyż miała miejsce podczas Mszy, na której byliśmy.
It was only a few years ago when some people in Zakynthos decided to revive an old custom that had its roots in the Venetian occupation of their island. Since then, Giostra di Zante has taken part in all Carnival festivities of the island and has also represented Zakynthos in similar festivals abroad. Source: www.greeka.com
It was only a few years ago when some people in Zakynthos decided to revive an old custom that had its roots in the Venetian occupation of their island. Since then, Giostra di Zante has taken part in all Carnival festivities of the island and has also represented Zakynthos in similar festivals abroad. Source: www.greeka.com

















 
Przy opracowaniu wpisu wykorzystałam informacje z Przewodnika Zakynthos - Najlepszy przewodnik ze 160 fotografiami (Tekst: Daskalaki Eleni; Copyright: Summer Dream Editions).