Jak już
pisałam TUTAJ, wybierając się do Askos Stone Park, warto skoczyć do oddalonego
o ok. 8 km punktu widokowego, z którego możemy podziwiać mój Raj na Ziemi, czyli
Zatokę Wraku (więcej czytaj TUTAJ) z lotu ptaka. Widok urzeka i jest to, moim
zdaniem, MUST SEE, jeśli spędza się choć chwilę na Wyspie Zakynthos.
Moje
sensacje żołądkowe, spowodowane ujawniającą się w tym dniu chorobą lokomocyjną, występującą ostatni raz u mnie kiedy byłam dzieckiem, spowodowały, że
piękno, którego doświadczyłam patrząc w dół na Zatokę, okupione było boleścią.
Mimo wszystko – warto było!
A poniżej
namiastka tego piękna:
W pobliżu
punktu widokowego handelek tutejszymi specjałami kwitnie (zakupiliśmy tu m.in.
pyszne migdały w słodkiej skorupce, oliwę z oliwek i miód tymiankowy):
Po
pstryknięciu paru selfies i innych fotek, ze strachem wsiadłam do samochodu,
obawiając się dalszego ciągu choroby lokomocyjnej. Jednak tym razem usiadłam z
przodu, koło męża-kierowcy, przyjaciółka zaś, która pełniła funkcję pilota
wycieczki ze względu na swoją doskonałą orientację w terenie, przesiadła się na
tylne siedzenie, koło naszej córeczki. Okazało się to doskonałym dla mnie ruchem,
bo choroba już do końca dnia się nie odezwała, choć serce przy gardle czułam aż
do wieczora.
Obraliśmy kierunek na Porto Limnionas, do którego prowadzi kręta i stroma
droga, m.in. przez górską wioskę Agios Leon. O urodzie tego miejsca
przeczytałam jeszcze przed wakacjami, no i postanowiliśmy się na nie skusić. Zatoka ta,
będąca ponoć fiordem, na zachodnim brzegu wyspy, należy do najbardziej malowniczych
na Zakynthos. Woda jest tam czyściutka
(jak zresztą niemal wszędzie wokół Zante), o wspaniałych niebiesko-zielonych barwach. Jest tam
namiastka plaży, a zatem jeśli ktoś chce zażyć kąpieli w tej cudnej wodzie,
może zejść do niej ze skał
znajdujących się przy brzegu.
Istnieją tam wspaniałe warunki do nurkowania oraz pływania w otoczeniu malowniczych skał. Podpływając bliżej groty, można poczuć ponoć, że woda robi się coraz zimniejsza. To zimne prądy nie zasolonej wody.
My na pływanie jednak nie byliśmy tego dnia nastawieni, za to bardzo
chcieliśmy skorzystać z usług tawerny, która znajduje się na skale nad
zatoczką. To już kolejna tawerna na Zakynthos przepięknie położona, z roztaczającym
się z niej robiącym nieziemskie wrażenie widokiem na zatokę. Uwielbiam to! Sączysz
sobie soczek/miejscowe winko/piwko/cafe frappe (wstaw właściwe), zajadasz pyszności i napawasz
się cudami tego świata… Żyć, nie umierać!
Sama tawerna jest spora. Usiąść można zarówno w środku (chociaż, kto by
chciał…), jak i na kilku poziomach na zewnątrz, tzn. na tarasie wyglądającym na
Morze Jońskie, nieco niżej z widoczkiem na oszałamiającą zatokę lub jeszcze niżej, po
zejściu wyrzeźbionymi w skale schodami, w
cieniu sosnowych drzewek lub w pełnym słońcu na leżakach, przy których stoją
parasolki i stoliczki, na których z kolei kelner może postawić zamówione przez Was
smakołyki (za leżak zapłacimy dodatkowo 2 euro, ale WARTO!!!). Leżaki położone
są nad samą malowniczą zatoką. Jest tam naprawdę przeuroczo!
Zresztą zobaczcie sami:
Co do jedzenia – największe wrażenie zrobił na nas chleb. Tradycyjny,
domowy, najlepszy na wyspie. Maczany w oliwie z oliwek (tłoczonej ponoć przez
rodzinę właścicieli tawerny) smakował niczym ambrozja! Nie spodziewałam się, że
na wyspie uda nam się gdzieś znaleźć dobry chleb, a tu taka niespodzianka.
Postawiono nam go jako czekadełko przed posiłkiem.


Ja jednak na tym posiłek
skończyłam, ze względu na moje problemy lokomocyjne, mające miejsce tego dnia. Mąż
zamówił wołowe stifado i sałatkę pomidorową, przyjaciółka sałatkę grecką oraz
kurczaka z pieczonymi ziemniakami.
Poniżej - sałatka pomidorowa. Grecka wyglądała tak samo, tyle że z całą kostką fety położoną na górze.
Tak jednak wszyscy (łącznie z córeczką) objedli się
przepysznym chlebem, że większość zamawianego jedzenia daliśmy zapakować
pracownikom tawerny i zabraliśmy do hotelu, gdzie późnym wieczorkiem, po odgrzaniu w mikrofalówce,
znajdującej się w naszym hotelowym apartamencie, spałaszowaliśmy z
przyjemnością. Potrawy były smaczne.
Co również charakterystyczne dla wielu tawern na wyspie – obok niej znajduje
się spory parking, który w pierwszej połowie czerwca (ale w sezonie podobno też) ma WOLNE miejsca, można
więc BEZ PROBLEMU zaparkować.
Pobyt w Porto Limnionas dostarczył nam dużo przyjemności. Szczerze polecam
go wszystkim, spędzającym wakacje na Zakynthos, także tym, nie lubiącym tłumów,
za to wielbiącym dziką przyrodę, jaskinie, kąpiele/nurkowanie w krystalicznie
czystej wodzie i sączenie czegoś smakowitego na wygodnym leżaku z widokiem na wyjątkowej
urody twory przyrody.