środa, 9 lipca 2014

Zakynthos, jakiej nie znamy, czyli rejsu wokół wyspy część II

O pierwszych godzinach rejsu, który opisuję, możesz przeczytać TUTAJ.
Po miłych chwilach w SPA popłynęliśmy dalej na północ.
Wyspa odkrywała przed nami coraz bardziej malownicze oblicze. Po raz pierwszy od przylotu na Zakynthos cieszyliśmy swoje oczy prawdziwie pięknymi widoczkami.
I tak płynęliśmy sobie, kołysani dość dużymi falami, mijając m.in.: nie bez powodu słynne Blue Caves, czyli Niebieskie Jaskinie, port Ag. Nikolaos, czyli port św. Mikołaja, przylądek Skinari - północny kraniec Zakynthos i kierując się już od zachodniej strony wyspy na południe. 




















Widok na Skinari:

















Wreszcie padły słowa przewodniczki, że w oddali widać Zatokę Navagio, czyli najsłynniejszą na wyspie, a także w całej Grecji Zatokę Wraku, przy której znajduje się plaża uważana za jedną z najpiękniejszych na świecie.
Spodziewałam się kolejnego pięknego widoczku, ale na to, co zobaczyłam, zupełnie nie byłam gotowa. Im bliżej byliśmy Zatoki, tym bardziej zapierało mi dech w piersiach! Cudownie lazurowa, na brzegu błękitno-mleczna woda, bielusieńka żwirowa plaża i unoszące się majestatycznie wokół Navagio skały…
Ani moje słowa, ani żadne zdjęcie nie są w stanie opisać wybitnej urody tego miejsca. Nie dziwi więc fakt, że często w tej Zatoce panowie proszą o rękę swoją wybrankę. Trudno o lepsze miejsce na taką okoliczność…
Fale były bardzo duże, a my mieliśmy zejść ze statku i zrobić kilka kroków wodą, aby dostać się na słynną plażę. Przyznam, że nie było to łatwe. Aby przejść zaledwie kawałek przez wzburzone morze musieliśmy skorzystać z pomocy dwóch panów z obsługi statku.
Wreszcie znaleźliśmy się na plaży przy wraku statku. Poczułam się jak w jakimś odrealnionym świecie, jakbym znalazła się na planie filmu czy coś w tym rodzaju. Dominujące wokół białawe skały, biała plaża, błękitno-białe fale, lazurowe Morze Jońskie i niebieskie niebo… Cudnie. 
Do pełni szczęścia brakowało tylko ciszy i spokoju, ponieważ wraz z nami na plażę dosłownie „wylał się” tłum z naszego – nie małego - statku oraz z drugiego, który stał już przed nami u wybrzeży Zatoki. 
W tym momencie pomyślałam o Zante Magic Tours – jedynym na wyspie biurze turystycznym z polskim personelem, organizującym autorskie wycieczki dla Polaków. Z biurem tym właśnie można się wybrać do Zatoki, kiedy nie ma tam nikogo innego, a to musi być wspaniałe! Organizują oni wyprawy w małych grupach i bardzo ciekawe tematycznie, jednak mając przy sobie bardzo żywą dziecinę, baliśmy się płynąć z nią małą łódką. Miałam wizję, co mogłaby na niej wyprawiać… I tylko z tego powodu nie wybraliśmy Zante Magic Tours. Jeśli kiedykolwiek wrócilibyśmy na Zakynthos, na pewno zdecydowalibyśmy się na wycieczkę z tymi pełnymi pasji ludźmi.
Z Zatoki Wraku mamy bardzo wiele zdjęć, ale większości nie zamieszczę, ponieważ na wielu fotkach jest ktoś, kto zakrywa znaczną część kadru, niestety…
Tutaj zamieszczam więc zaledwie próbkę uwiecznionych przez nas widoczków.

Zatoka z daleka: 





 


 



i coraz bliżej:

 


 

  
 

Już całkiem blisko:

 

Nareszcie! Jesteśmy w Navagio!:) 


 








Tutaj musiałam mocno przyciąć zdjęcie, gdyż kilka osób weszło mi prosto w kadr, a chciałam Wam pokazać piękne mleczne fale...:
 



Siedząc tak na plaży w cieniu wraku statku i przesypując z córką i mężem piasek olśniło mnie, że właśnie jesteśmy w tym – przez kilka ostatnich dni poszukiwanym przez nas - raju! Jednocześnie strasznie zasmuciłam się, ponieważ nasza Towarzyszka podróży nie mogła z nami pojechać z powodu zatrucia, które ją dopadło w nocy przed samym rejsem… Kiedy człowiek znajdzie się w raju, ma silną potrzebę podzielenia się nim z innymi, zwłaszcza z bliskimi osobami, aby i oni mogli go doświadczyć. A tu klapa. Biedaczka leży w łóżku, a my w edenie. To niesprawiedliwe!
Trzeba było jednak się otrząsnąć z tych myśli i korzystać z tego, co przyniósł nam los. Rzuciłam się zatem na fale z zamiarem pływania. Jednak ich siła uniemożliwiła mi   jakąkolwiek kontrolę nad ciałem. W efekcie zamiast pływać, rzucana byłam przez fale w tę i we w tę. Ale i tak było miło kąpać się w mleku…
Ponieważ znaleźliśmy się w Zatoce Wraku – nie sposób nie wspomnieć o samym wraku statku, który znajduje się na plaży. Skąd się on tam wziął?
Jak nam przedstawiono – statek „piracił”. W latach 70-tych przemycał to i owo. Feralny rejs z Turcji (który miał miejsce podobno na początku lat 80-tych), kiedy to przemycano papierosy przeznaczone dla włoskiej mafii, został przerwany, gdyż w pogoń za statkiem wyruszyła grecka policja czy też straż. Jak doszło do wypadku? Nie wiadomo. Są różne wersje. Jednak niezależnie od nich – dziś wrak stoi na plaży i stanowi zardzewiałą tablicę dla osób, które dysponują kawałkiem kredy albo czegoś innego do pisania i chcą uwiecznić swój pobyt w Zatoce.
Jest jeszcze inna wersja – nieoficjalna i mniej chętnie przekazywana. Mówi ona, że wrak statku został przytaszczony do Zatoki przez greckie ministerstwo turystyki, aby uatrakcyjnić turystycznie wyspę i przyciągnąć większą liczbę odwiedzających ją… Ale o tym cicho sza! Ta pierwsza historia bardziej działa na wyobraźnię i potęguje wyjątkowość tego miejsca, choć wyjątkowe to ono byłoby z wrakiem czy bez.

Po błogich chwilach w Zatoce (mieliśmy ok. godziny na plażowanie), trzeba było wracać na nasz piracki statek, aby dalej eksplorować urodę wyspy – a dokładniej -  jej zachodniego wybrzeża.

Cdn.

1 komentarz: