O pierwszych godzinach rejsu, który opisuję, możesz przeczytać TUTAJ.
Po miłych chwilach w SPA popłynęliśmy dalej na północ.
Wyspa odkrywała przed nami coraz bardziej malownicze oblicze. Po raz pierwszy od przylotu na Zakynthos cieszyliśmy swoje oczy prawdziwie pięknymi widoczkami.
Wyspa odkrywała przed nami coraz bardziej malownicze oblicze. Po raz pierwszy od przylotu na Zakynthos cieszyliśmy swoje oczy prawdziwie pięknymi widoczkami.
I tak płynęliśmy sobie, kołysani dość dużymi falami, mijając m.in.: nie bez
powodu słynne Blue Caves, czyli Niebieskie Jaskinie, port
Ag. Nikolaos, czyli port św. Mikołaja, przylądek Skinari - północny kraniec
Zakynthos i kierując się już od zachodniej strony wyspy na południe.
Widok na Skinari:
Wreszcie padły słowa przewodniczki, że w oddali widać Zatokę Navagio,
czyli najsłynniejszą na wyspie, a także w całej Grecji Zatokę Wraku, przy
której znajduje się plaża uważana za jedną z najpiękniejszych na świecie.
Spodziewałam się kolejnego pięknego widoczku, ale na to, co zobaczyłam, zupełnie
nie byłam gotowa. Im bliżej byliśmy Zatoki, tym bardziej zapierało mi dech w
piersiach! Cudownie lazurowa, na brzegu błękitno-mleczna woda, bielusieńka
żwirowa plaża i unoszące się majestatycznie wokół Navagio skały…
Ani moje słowa, ani żadne zdjęcie nie są w stanie opisać wybitnej urody
tego miejsca. Nie dziwi więc fakt, że często w tej Zatoce panowie proszą o rękę
swoją wybrankę. Trudno o lepsze miejsce na taką okoliczność…
Fale były bardzo duże, a my mieliśmy zejść ze statku i zrobić kilka kroków
wodą, aby dostać się na słynną plażę. Przyznam, że nie było to łatwe. Aby
przejść zaledwie kawałek przez wzburzone morze musieliśmy skorzystać z pomocy
dwóch panów z obsługi statku.
Wreszcie znaleźliśmy się na plaży przy wraku statku. Poczułam się jak w
jakimś odrealnionym świecie, jakbym znalazła się na planie filmu czy coś w tym
rodzaju. Dominujące wokół białawe skały, biała plaża, błękitno-białe fale,
lazurowe Morze Jońskie i niebieskie niebo… Cudnie.
Do pełni szczęścia brakowało tylko ciszy i spokoju, ponieważ wraz z nami na plażę dosłownie „wylał się” tłum z naszego – nie małego - statku oraz z drugiego, który stał już przed nami u wybrzeży Zatoki.
W tym momencie pomyślałam o Zante Magic Tours – jedynym na wyspie biurze turystycznym z polskim personelem, organizującym autorskie wycieczki dla Polaków. Z biurem tym właśnie można się wybrać do Zatoki, kiedy nie ma tam nikogo innego, a to musi być wspaniałe! Organizują oni wyprawy w małych grupach i bardzo ciekawe tematycznie, jednak mając przy sobie bardzo żywą dziecinę, baliśmy się płynąć z nią małą łódką. Miałam wizję, co mogłaby na niej wyprawiać… I tylko z tego powodu nie wybraliśmy Zante Magic Tours. Jeśli kiedykolwiek wrócilibyśmy na Zakynthos, na pewno zdecydowalibyśmy się na wycieczkę z tymi pełnymi pasji ludźmi.
Do pełni szczęścia brakowało tylko ciszy i spokoju, ponieważ wraz z nami na plażę dosłownie „wylał się” tłum z naszego – nie małego - statku oraz z drugiego, który stał już przed nami u wybrzeży Zatoki.
W tym momencie pomyślałam o Zante Magic Tours – jedynym na wyspie biurze turystycznym z polskim personelem, organizującym autorskie wycieczki dla Polaków. Z biurem tym właśnie można się wybrać do Zatoki, kiedy nie ma tam nikogo innego, a to musi być wspaniałe! Organizują oni wyprawy w małych grupach i bardzo ciekawe tematycznie, jednak mając przy sobie bardzo żywą dziecinę, baliśmy się płynąć z nią małą łódką. Miałam wizję, co mogłaby na niej wyprawiać… I tylko z tego powodu nie wybraliśmy Zante Magic Tours. Jeśli kiedykolwiek wrócilibyśmy na Zakynthos, na pewno zdecydowalibyśmy się na wycieczkę z tymi pełnymi pasji ludźmi.
Z Zatoki Wraku mamy bardzo wiele zdjęć, ale większości nie
zamieszczę, ponieważ na wielu fotkach jest ktoś, kto zakrywa znaczną część kadru, niestety…
Tutaj zamieszczam więc zaledwie próbkę uwiecznionych przez nas widoczków.
Zatoka z daleka:
Tutaj zamieszczam więc zaledwie próbkę uwiecznionych przez nas widoczków.
Zatoka z daleka:
i coraz bliżej:
Już całkiem blisko:
Tutaj musiałam mocno przyciąć zdjęcie, gdyż kilka osób weszło mi prosto w kadr, a chciałam Wam pokazać piękne mleczne fale...:
Siedząc tak na plaży w cieniu wraku statku i przesypując z córką i mężem piasek
olśniło mnie, że właśnie jesteśmy w tym – przez kilka ostatnich dni
poszukiwanym przez nas - raju! Jednocześnie strasznie zasmuciłam się, ponieważ nasza
Towarzyszka podróży nie mogła z nami pojechać z powodu zatrucia, które ją
dopadło w nocy przed samym rejsem… Kiedy człowiek znajdzie się w raju, ma silną
potrzebę podzielenia się nim z innymi, zwłaszcza z bliskimi osobami, aby i oni
mogli go doświadczyć. A tu klapa. Biedaczka leży w łóżku, a my w edenie. To
niesprawiedliwe!
Trzeba było jednak się otrząsnąć z tych myśli i korzystać z tego, co
przyniósł nam los. Rzuciłam się zatem na fale z zamiarem pływania. Jednak ich siła
uniemożliwiła mi jakąkolwiek kontrolę nad ciałem. W efekcie
zamiast pływać, rzucana byłam przez fale w tę i we w tę. Ale i tak było miło
kąpać się w mleku…
Ponieważ znaleźliśmy się w Zatoce Wraku – nie sposób nie wspomnieć o samym
wraku statku, który znajduje się na plaży. Skąd się on tam wziął?
Jak nam przedstawiono – statek „piracił”. W latach 70-tych przemycał to i
owo. Feralny rejs z Turcji (który miał miejsce podobno na początku lat
80-tych), kiedy to przemycano papierosy przeznaczone dla włoskiej mafii, został
przerwany, gdyż w pogoń za statkiem wyruszyła grecka policja czy też straż. Jak
doszło do wypadku? Nie wiadomo. Są różne wersje. Jednak niezależnie od nich –
dziś wrak stoi na plaży i stanowi zardzewiałą tablicę dla osób, które dysponują
kawałkiem kredy albo czegoś innego do pisania i chcą uwiecznić swój pobyt w
Zatoce.
Jest jeszcze inna wersja – nieoficjalna i mniej chętnie przekazywana. Mówi
ona, że wrak statku został przytaszczony do Zatoki przez greckie ministerstwo
turystyki, aby uatrakcyjnić turystycznie wyspę i przyciągnąć większą liczbę
odwiedzających ją… Ale o tym cicho sza! Ta pierwsza historia bardziej działa na
wyobraźnię i potęguje wyjątkowość tego miejsca, choć wyjątkowe to ono byłoby z
wrakiem czy bez.
Po błogich chwilach w Zatoce (mieliśmy ok. godziny na plażowanie), trzeba
było wracać na nasz piracki statek, aby dalej eksplorować urodę wyspy – a
dokładniej - jej zachodniego wybrzeża.
Cdn.
O matko, co za widoki!!! zadroszcze!!
OdpowiedzUsuń