niedziela, 22 czerwca 2014

Druga twarz Kalamaki

Drugiego dnia naszych wakacji mieliśmy rano spotkanie z rezydentką. Dowiedzieliśmy się od niej, że w odległości spacerowej od hotelu znajduje się nie tylko ta plaża, którą poprzedniego dnia odwiedziliśmy. Idąc z naszego hotelu w przeciwnym kierunku, znajdziemy ładniejszą Crystal Beach. 
Postanowiliśmy tam dotrzeć. Po obiedzie wybraliśmy się więc na spacer. Zatrzymaliśmy się w Sofias Chill out Bar na bardzo popularne i lubiane na Zakynthos cafe frappe i smaczny soczek ze świeżych pomarańczy. 

  

Nie mierzyliśmy, ile czasu zajmuje dojście na plażę Crystal z hotelu Caretta Beach, ale myślę, że było to jakieś 20-30 minut. Później mieliśmy odkryć, że na Crystal można przejść przyjemniej, bo brzegiem morza, startując z tej bliżej nas usytuowanej plaży.

Idąc na Crystal Beach mijaliśmy wiele sklepów sprzedających wszystko, czego turysta może zapragnąć: od żółwi w przeróżnych postaciach, wzorach i kolorach (pluszowe, jako breloki, z kiwającymi główkami, na obrazkach, notatnikach, pocztówkach, w formie magnesu na lodówkę, jako motyw przewodni T-shirta itp., itd.) poprzez wszelkie akcesoria potrzebne do kąpieli w morzu czy basenie (materace, koła ratunkowe, nadmuchiwane zwierzęta do wody wszelkiej maści, kremy do i po opalaniu i inne cuda) po oliwki, pasty oliwkowe, smakowe oliwy, baklawy, nugaty, słodycze z sezamem czy miody tymiankowe. Mijaliśmy też tawerny i wypożyczalnie samochodów.
W pobliżu plaży znajduje się supermarket Eleni, w którym u miłej starszej pani zakupiliśmy notatnik oraz długopis - w żółwie oczywiście. Zakupiliśmy je "na czarną godzinę", gdyby córeczka oznajmiła nam, że się nudzi. Oczywiście na plaży jest wiele fajnych rzeczy do robienia, ale nigdy nie wiadomo, co i w którym (zazwyczaj najmniej spodziewanym) momencie strzeli do głowy zbuntowanemu 2-3 latkowi.
Okolica w pobliżu Crystal Beach jest bardziej malownicza niż ta koło hotelu Caretta Beach. Jest kilka miejsc przypominających sielskie tereny wiejskie. 












   
Wreszcie dotarliśmy do plaży. Mimo, że pokryta ciemnym piaskiem i wspomnianymi przeze mnie w ostatnim wpisie glonami wyglądającymi jak kora drzew, zrobiła na nas dużo większe wrażenie, niż plaża w Kalamaki, na której byliśmy poprzedniego dnia.
Jest przede wszystkim szersza, bardziej malowniczo położona, a nad nią wznosi się przyjemny Crystal Beach Pool Bar, który zdaje się przynależeć do hotelu o tej samej nazwie. Należy wspomnieć, że obie plaże w Kalamaki są miejscem lęgu żółwi caretta-caretta (informują nas o tym m.in. tablice umieszczone na plażach czy w ich pobliżu - zdjęcia poniżej).
Z baru roztacza się wspaniały widok na morze i plażę. Ponadto, serwowali tam smaczną cafe frappe (chyba najlepszą z co najmniej kilku wypitych przez nas w różnych miejscach Zakynthos) oraz sok ze świeżych pomarańczy (ceny kawy nie pamiętam, sok kosztował 4 euro). Skosztowaliśmy też dobrego Mojito i takiej sobie Margherity - każdy drink w cenie 5 euro. Wybór napitków i serwowanych dań był przyzwoity.



 






















 






Zarówno pełna ładnych muszli plaża, jak i sympatyczny bar przypadły nam do gustu do tego stopnia, że wróciliśmy tam jeszcze dwa razy, choć mieliśmy co robić na wyspie.

Wkrótce mieliśmy odkryć jeszcze ciekawsze miejsca. Najpierw trafiliśmy do Miasta Szatana, aby następnie znaleźć się w Boskim raju. Ale o tym - w kolejnych wpisach.

P.S. Przepraszam za daty na zdjęciach. To robota mojego męża, który chciał mi ułatwić odtworzenie chronologii zdarzeń podczas naszych wakacji.
Póki co - brakuje mi czasu na retusz zdjęć, ale może kiedyś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz