sobota, 6 czerwca 2015

Zakynthos - warto czy nie warto?

Dziś pragnę podsumować nasze wakacje spędzone na greckiej wyspie Zakynthos. Dlatego też chcę sobie, jak i Wam odpowiedzieć na pytanie czy warto wybrać ten właśnie zakątek Europy na wakacyjną destynację.
W poście zamieszczonym TUTAJ próbowałam wyjaśnić dlaczego zdecydowaliśmy się jechać właśnie na Zakynthos. Było to jeszcze przed wyjazdem. Teraz spróbuję odnieść się do argumentów, które zaważyły na naszym wyborze i przedstawić czy rzeczywiście były one słuszne.
A zatem:
1. Żółwie a raczej ciekawość ich poznania (podobno taplając się w Morzu Jońskim możemy przeżyć spotkanie oko w oko z płynącym żółwiem, który wychyla się co jakiś czas z wody w celu zaczerpnięcia powietrza!) była istotnym argumentem za wyborem takiej, a nie innej wakacyjnej destynacji. Kiedy córka usłyszała, że na wyspie można spotkać żółwie, od razu podchwyciła temat i stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu: „jedziemy do żółwiów”.
Jeśli chodzi o żółwie - nie spotkaliśmy żadnych kroczących w kierunku morza maleństw, które dopiero co się wykluły, ale to być może dlatego, że plaże, na których znajdują się jaja, są chronione i okresowo zamykane. I niech tak zostanie na zdrowie tym gadom!  Za to inni turyści mieszkający w hotelu Caretta Sea View (położonym praktycznie przy plaży) opowiadali, że widzieli żółwie na plaży. Pewnego razu, kiedy odpoczywaliśmy na terenie Caretta Sea View właśnie, ktoś przyniósł w słoiku maleńkiego żółwika, aby pokazać dzieciom. Nie pochwalamy jednak tego procederu.
Pragnąc bardzo zobaczyć symbol wyspy w jego naturalnym środowisku, wybraliśmy się na wycieczkę fakultatywną, zakupioną w hotelu u rezydenta. Jednak nie możemy z czystym sumieniem polecić wyprawy na spotkanie z żółwiami caretta – caretta. Wyglądało to tak, że przewodnik jakieś dwa razy podczas rejsu wykrzyknął coś w rodzaju: żółw na prawo! żółw po lewej!, na które to hasło większość pasażerów statku biegła, by zobaczyć biednego stworka, gdy nabierał powietrza, wynurzając się z morskich głębin. W dodatku żółwia "gonił" i osaczał nie tylko nasz statek, ale też innych, spragnionych bliskiego spotkania z tymi gadami, turystów. Ja wprawdzie również wychylałam głowę, by zobaczyć i sfotografować symbol wyspy Zakynthos, ale w sumie to nie było komfortowe doświadczenie. Właściwie to żal nam się zrobiło żółwi, którym zakłócaliśmy spokój. Nie tak to miało wyglądać... Co do wycieczki to wspomnę jeszcze, że statek był mało wygodny z uwagi na dużą liczbę turystów, którą zabierał na spotkanie z gadami. Miłym aspektem wycieczki była możliwość kąpieli w turkusowych wodach należących do Narodowego Parku Morskiego. Podziwialiśmy też fantastyczne klify i jaskinię Keri.
Cena wycieczki wynosiła ok. 30 euro za osobę dorosłą i ok. 15 euro za dziecko.
Mimo, że spotkaliśmy żółwie, chyba nie było warto. Wchodzenie z butami w naturalny rytm życia fauny nie jest chyba do końca właściwe...
A poniżej kilka fotek z wyprawy "na żółwie":

























































2. Wyróżniający wyspę na tle innych greckich fakt występowania bujnej roślinności, powodującej, że jest bardzo zielona (przyczyną tego jest łagodny klimat z obfitymi opadami deszczu w sezonie zimowym).
Tak,  wyspa jest zielona. Miejscami nawet bardzo. To nie tylko slogan reklamowy. Nie zawiedliśmy się!


3. Malownicze krajobrazy i „wiejski” klimat wyspy. Przepiękne barwy Morza Jońskiego.
Pod tym względem także nie zawiedliśmy się, choć wygląd niektórych miasteczek nie należał do malowniczych. Myślę tu np. o Laganas (więcej TUTAJ)
Jednak wybrzeże jest niezwykle urokliwe, a niektóre widoki aż zapierają dech w piersiach (zob. TU czy TU)
4. Płytkie morze nawet 100 metrów od brzegu (to ze względu na córę). 
Zgadza się. Można chodzić po wodzie :) Przeczytajcie wpis o plażach na Zakynthos: PLAŻE

5. Gościnni mieszkańcy.
Nie wiemy do końca, ale obsługa hotelowa i knajpiana na wyspie była ok.

6. Fakt, że wyspa stosunkowo niedawno w porównaniu z innymi została udostępniona turystom.
W pewnym stopniu. Jednak komercji na wyspie jest już dość dużo.

7. Zwyczaj zamykania na noc lotniska na Zakynthos, dzięki czemu mamy pewność, że nie będziemy musieli w środku nocy koczować z dzieckiem w porcie lotniczym.
To prawda, jednak z małym ale. Noc pojmuje się tu chyba jako krótki czas, gdyż już bardzo wcześnie rano słyszeliśmy samoloty, sami też mieliśmy wylot ok. 23.00, więc to zamykanie lotniska wiele nam nie dało.

8. No dobra, omotał też nas kuzyn, który mocno rekomendował to miejsce.
No comment :)

P.S. A w kolejnym - już naprawdę ostatnim wpisie o Zakynthos - podpowiemy, co warto przywieźć z wyspy do domu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz